
Na początku pojawiało się sporo wątpliwości, no bo jak - zaraz pojawi się fala hejtu, co on znowu wymyślił, dzieci trzeba wozić i po nie przyjeżdżać, zamiast się uczyć, to się bawią i to jeszcze jest bardzo niebezpieczne itp., itd.

My zaczęliśmy u podnóża naszej góry K2 i planowaliśmy przejście na szczyt, omijając po drodze wszelkie trudności. Tutaj naszym K2 była mata z zaznaczonym Startem i szczytem - Stop. Ponieważ grupa 7 uczniów jest niewielka to planowanie trasy odbywało się wspólnie i już na początku można było zauważyć pewne spory, którędy iść. W trakcie dyskusji, wyłonił się lider – kierownik wyprawy, który zatwierdzał trasę. Ekipa miała ograniczoną liczbę klocków do zaprojektowania trasy. I tu wyszło na jaw całe nasze planowanie i kodowanie przejścia. Jak to zrobić, żeby starczyło czasu, miejsca i sprzętu. Na szczęście udało się :)
Teraz przyszła pora na wprowadzenie planów w czyny i kierownik wyprawy wraz ze swoją ekipą instruowała mnie jak mam się wspinać, aby osiągnąć szczyt po określonej trasie. A że była zadymka śnieżna i nic nie widziałem, więc wspinałem się po omacku, polegając tylko na instrukcjach podawanych z bazy. Udało się :)

Organizmy dotlenione, więc po szybkiej zmianie lokalu i podziale na grupy przystąpiliśmy do rozwiązywania łamigłówek na tabletach. Tym razem przyszła kolej na Bit By Bit. Czas szybko mijał i ciężko było oderwać zespoły od zapalonej pracy. Nagroda ciekawa, jeszcze nikt nie próbował. Ekstremalna huśtawka na linach.
Widownia w postaci rodziców zgodnie stwierdziła, że super pomysł i trzeba to powtórzyć. Może kiedyś :) Fajnie zobaczyć zadowolone miny dzieci i usłyszeć od nich, że tyle się działo. Generalnie to ciekawy pomysł, trzeba go dopracować na przyszłość i wzbogacić o dokładną otoczkę i ćwiczenia takie, żeby wszystko było w jednym klimacie. Polecam innowacje i wychodzenie na zewnątrz sali. Wybicie z monotonii zaowocuje zawsze tym, że uczestnicy zajęć zapamiętają więcej, bo dojdzie element zaskoczenia. Zawsze to coś innego, a tym samym ciekawszego dla dzieci :)